Skłaniam się ku stwierdzeniu iż prawdziwego przyjaciela to poznajemy w młodości , dzieciństwie. Jesteśmy wówczas pozbawieni wartościowania materialnego. Lubimy się, tęsknimy za sobą. wypłakujemy się i nawet gniewamy , tylko po to by za chwilę wrócić do siebie. Tu nie ma żadnych podtekstów, rządzą proste wartości : dobry-zły, mądry-głupi. Wtedy nie ma miejsce na analizowanie i układanie bajek i scenariuszy , czyli tak naprawdę prób wytłumaczenia samemu sobie ,że coś jest nie tak. Z upływem czasu nasza drabina wartości tak się potężnie gmatwa iż już nie wiemy czy jeszcze potrafimy rozróżnić dobro od zła, to robi się tak relatywnie , wskutek tego ta sama sytuacja robi się i dobra i zła. I jak w takim otoczeniu wyszukać przyjaciela?
Oczywiście jest możliwość zauważenia iż ktoś jest naszym przyjacielem w życiu dorosłym , jeżeli staniemy się jak dzieci = proste osądy, proste zasady.
Pozdrawiam
Zoee